W dupie mam interpretację,
kiedy ty masz zawsze rację.
Napisałam ten tekst odręcznie. Skłoniła mnie do tego seria rozmów z rodzicami pierwszoklasistów narzekających, że znów się zacznie to mozolne wypełnianie zeszytów literami wielkimi i małymi polskiego alfabetu. Ich konkluzja : to bez sensu, przecież WSZYSCY piszą WSZYSTKO na komputerach. Odręcznie podpisujemy się na dokumentach i biorąc kredyt. Ważne jest przecież co piszemy, a nie jakim charakterem pisma.
Ja natomiast całkowicie się z tym nie zgadzam. I robię to nie tylko jako osoba legitymująca się tzw. ładnym pismem. Także dlatego, że jestem prawnuczką nauczyciela kaligrafii, a to już zobowiązuje. Kiedyś przygotowując się do zajęć praktycznych ze studentami logopedii, rozmyślałam nad powodami takiej, a nie innej ich konstrukcji. Między innymi nad tym czemu, od lat dysponując programem logopedycznym na komputer (wymóg NFZ), zupełnie z niego nie korzystam. Wręcz głośno mówię – im więcej logopedów pracujących w oparciu o gry i programy komputerowe, tym mniej efektów, na których logopedzie zależy, a po które osoby się do gabinetów logopedycznych fatygują. To po co takie wymogi? A no, taka jest teraz tendencja, niby świadcząca o nowoczesności nauczania. Żeby uczeń zamiast notatkę pisać, otrzymywał tzw. wklejkę, a zamiast wypowiedzieć się i zająć stanowisko, napisał tzw. projekt. Na komputerze naturalnie. Obecna "corona-doba" szczególnie opiera się o pracę z maszyną, ze względów zdrowotnych całkowicie likwidując pierwiastek ludzki. Niestety, niestety i jeszcze raz niestety! Bodajże szwajcarscy uczeni doświadczalnie sprawdzili, że nasze szare komórki zupełnie inaczej zachowują się gdy piszemy na klawiaturze (blado i niemrawo), a inaczej podczas pisania odręcznego. Reakcja -w tym drugim przypadku - została określona jako burza elektryczna neuronów. Różnice widać w całym mózgu, ale najbardziej w obszarze Broki, a więc tym, który odpowiada za zdolność mówienia oraz za płynność wypowiedzi. Podczas tych badań osoby badane pisały odręcznie milcząc, a mózg zachowywał się jakby uczestniczyły w bardzo burzliwej debacie. Samo pisanie (piórem czy długopisem) angażuje tak wiele sfer, że ich wymienianie zasługuje na jakiś akademicki wykład, a nie to jest moim celem. Nie gloryfikuję czasów przed inwazją techniki i technologii, dla samego gloryfikowania czasów mojej młodości. W tamtych latach młodzi ludzie nagminnie byli strofowani za „pyskowanie”, co nijak się nie da porównać z dzisiejszą mową nienawiści. Młodzi ludzie gorąco dyskutując brali swe zdanie w obronę i potrafili robić to nad wyraz skutecznie. A teraz? Dzieci mają nadaktywne kciuki (smartfony, tablety, ekrany dotykowe), piszą sms-y przesuwając palcem od litery do litery (swipe), zupełnie nie dbając o dokładność i precyzję, czy przestrzeganie zasad ortografii, bo niby w jakim celu i czemu sobie mają życie utrudniać?
I jaka z tego pointa? A taka, że jestem zwolenniczką dbania o dobrą kondycję swojego mózgu. Dlatego praktykuję, promuję i zachęcam do jego odmładzania. Sposoby są ogólnie dostępne : taniec, pływanie, odręczne pisanie, czytanie ( tekstów dłuższych), rozmowy, wspólne działania.
Wszystko to, o czym powyżej, zwyczajnie odmładza tak psyche jak physis. W naszym domu jest sporo dużych luster, więc uwierz mi wiem, co mówię.
Nie będę niczego ściemniał,
powiem krótko to i szczerze,
człowiek w walce o koryto,
czasem gorszy jest niż zwierzę.
Jak to u Was jest w sypialni, czyli sypiając ze…. zwierzakiem.
Czy Wy Czytelniczki moje kochane też tak macie, że jest wam zawsze zimno i musicie spać jak mumia okręcona w kołdrę od nosa po stopy, oczywiście pod stopy z podłożeniem? Nie wiem jak to się dzieje, że facetowi jest zawsze ciepło, a nam ciągle dokładnie odwrotnie. Niedawno staliśmy się właścicielami mega wielkiej kołdry, bo mąż mój zaprotestował przeciwko notorycznemu ściąganiu jej z siebie. Nasza kołdra została położona w poprzek niemałego łoża i teraz jest ok. Przynajmniej dla mnie. Jak to powiadała nasza córka – nie lubię jak coś mnie ciaśni. Ale są wyjątki.
Mieliśmy kiedyś psa, wspaniałego, mądrego i łagodnego rottweilera Hulita. Miał cudowną umiejętność przenikania do łóżka i zasypiania w nim w sekundę. Wystarczyło, że mój mąż wyszedł z łóżka na moment – już na jego miejscu „od daaawna” spał Hulit. Muszę przyznać, że kiedy w tymże łóżku byłam tylko ja, Hulitek nie zawracał sobie głowy udawaniem i podchodami, tylko radośnie wskakiwał na nie i układał się oczywiście centralnie. Nie zasypiał także od razu, ale domagał się drapań i przytulasków. Nasz kolejny pies, berneńczyk Darwin, miał zwyczaj sprawdzania reakcji na włażenie do łóżka. Najpierw kładł głowę, potem pod głowę podkładał łapę, następnie przeciągał się tą już położoną łapą i po chwili dokładał drugą przednią. Jeśli w tej chwili nie było naszej reakcji, w kolejnej, bezszelestnie przenikał resztą ciała na łóżko. Oczywiście działo się to w tzw. nogach. I tak ostatecznie mogłoby zostać, ale gdy pieseczek zasypiał głębokim snem, wchodził w takie grzmiące chrapania, że pokonywał w tej materii Andrzeja, budząc go i… tu się kończyło Darwinkowe spanie w łóżku. Mój mąż nie znosi konkurencji :-D Nasz obecnie władający nami piesek, psinka raczej, efekt mezaliansu mamy shi-tzu do uroczego yorka, Zumba, zupełnie się nie domyśla, że psy mogą NIE SPAĆ w łóżku ludzi. W naszym łóżku sypiały także wszystkie nasze koty i jakoś nikt z nas nie zapadł na żadną chorobę odzwierzęcą ani się nie zarobaczył. Jasna rzecz, że do łóżka wolno wejść zwierzęciu czystemu, a nie takiemu po spacerze w listopadową ulewę. Nasze dzieci nie miały w dzieciństwie jakoś specjalnie wiele obowiązków, ale karmienie i wyprowadzenie psa prawie zawsze do nich należało. Hasło: „bo pies/kot sam sobie nie weźmie” było na porządku dziennym.
Psy były zawsze naszym wyborem, natomiast koty najczęściej były przerzucane przez parkan przez - jak ja to złośliwie mówię - katolicki naród podkarpacki. I mieszkały z nami - czasem krótko, czasem znacznie dłużej. Zawsze leczone, karmione, głaskane, lubiane bardzo, często sterylizowane. Teraz oczekujemy na zabranie nam spod okien sporego ruchu samochodowego i przeniesienie go na – trala-la-la, bum-cyk-cyk (to objaw radości na samą myśl o tym cudownym zdarzeniu) – zatem, przeniesieniu go na prawdziwą, rasową, a co ważne, daleko od nas, obwodnicę. I wtedy sami sobie wybierzemy kotka, a jak trzeba będzie coś przygarnąć z ogródka, to też to zrobimy.
Bo jak mówi stare powiedzenie: dom bez zwierząt jest zwykłym mieszkaniem. I wprawdzie zwierzę nie ma równych z nami praw, ale „jeżeli mnie oswoisz będziemy się nawzajem potrzebować” – pamiętasz ten (ważny dla nas życiowo) dialog lisa z Małym Księciem?
Dziś wyjątkowo zamiast piątkowego eseju, będzie wiersz Pani Stanisławy Kucab, kobiety o wrażliwości motyla i odporności słonia.
Jest
taka Polska
niepartyjna
i nie fanatyczna
nie ksenofobiczna
ani kosmopolityczna
tolerancyjna uczciwa
prawdomówna
normalna
ludzka.
W tej Polsce
starość jest w poszanowaniu
życie - święte
ofiara - ofiarą
a post - postem
prawdziwe
nie wirtualne
czy medialne
tu wiara uzdrawia
nie religia
i wie się, że
aby być dobrym
nie wystarczy
tylko chodzić do kościoła
Mody mijają
rządy padają
a ona trwa
niezmiennie
przyzwoita
Ta Polska
leży na wszystkich
szerokościach geograficznych
i długościach
tam, gdzie
prawi Polacy
wprost z utęsknień
Norwida wyjęta
Wiem,
bo bardzo chcę
tam zamieszkać
Może rzuciłbym palenie,
lecz w tej kwestii jestem leniem,
może rzucił piwa picie
lecz żal, bo w tym mam obycie.