Wiosna się ociąga

17. 04. 20
posted by: Urszula Wojnarowska-Curyło

Wiosna się ociąga. Oczywiście w sensie oczekiwanych temperatur oraz mnogości listowia i kwiecia. Ale wygląda na to, że ptaki o tym nie wiedzą. Śpiewają, poprawiają piórka, które są  ładniejsze i jakby bardziej wypucowane niż te noszone w pozostałych porach roku. W naszym ogródku mamy skrzydlatych gości od dawna. W końcu te kilkanaście kilogramów słonecznika, wysypane w karmnikach zimą, zobowiązuje je do minimalnej lojalności. Wprawdzie zrobiliśmy im w tym roku „wbrew” i przycięliśmy tuje, oczyściliśmy je, więc warunki do założenia gniazd radykalnie się im pogorszyły. Ale za to założyliśmy profesjonalną budkę dla szpaków (nie mamy czereśni, więc możemy się ze szpaków obecności cieszyć). I budka owa, ku naszej radości, została zaakceptowana przez szpaczą parę. W jednej tui, która się ostała przed zapędami „fryzjera drzew”, a równocześnie mojego męża, zamieszkał mały, ciemny ptaszek z rudym ogonkiem. Jako rodzinna ptaszarka sprawdziłam kto zacz. Okazało się, że to kopciuszek ulokował się w tak nietypowym dla niego miejscu. Niebywale ostrożny, nie pozwala się podglądać. Ale ponieważ tuja rośnie tuż za oknem sypialni, nawet tego, że jest podpatrywany, nie wie.

Trochę mi było szkoda, że drobiazg ptasi nie będzie miał tak łatwo w tym sezonie z założeniem u nas gniazd. Ale w kontekście tego co zobaczyłam kilka dni temu rano, cieszę się, że tak się stało. Otóż odwiedziła nasz ogródek czarna wiewiórka. Rude są często i w zasadzie nie obserwuję ich tak szczególnie. Czarnej natomiast nigdy u nas nie widziałam. Znacznie większa od rudej, z imponujących rozmiarów kitą. Z werwą rasowego inspektora nadzoru natychmiast przystąpiła do rewidowania wszelkich tujowych, sosnowych i jodłowych zakamarków. Zupełnie się nas nie bała. Zajrzała nawet w głąb koniki, choć ten świerk kłuje jak licho. W tym czasie „nasze” szpaki siedziały na sąsiedzkiej wiśni i dość głośno ze sobą gadały. Wiedziałam, że robią tak, żeby rewizorowi nie podpowiedzieć gdzie się właśnie zaczęły urządzać. Wiewiórka nie zajrzała na „ich” drzewo - całkowicie łysego, jak zwykle o tej porze roku, cypryśnika błotnego. Natomiast z rozpaczliwych popiskiwań którejś sikorki wnoszę, że poczęstowała się jej, tyle co zniesionymi, jajkami. A szpaki zapadły się pod ziemię. Pocieszałam się, że może zniosły jajka i je wysiadują. Ale razem? Mało prawdopodobne. Wczoraj czarna wiewiórka powróciła na kolejną inspekcję. Przyjrzała się z zainteresowaniem naszej 3,5 kilowej psinie, przeszukała tuje i inne drzewa. I chyba nic nie znalazła. Ale ptaki ucichły. Szpaki zapadły się pod ziemię. Jedynie dzwońce przylatują do karmnika jednoznacznie sygnalizując - no, nasypać coś proszę, bo zimno.

Smutno mi, że szpaki się wyniosły. A jednocześnie zaczęłam się zastanawiać nad logiką ich postępowania. Człowiek w obliczu niebezpieczeństwa często je bagatelizuje, albo od razu szykuje się do wojny. A szpak - nie będzie ryzykował i z miejsca zmienia swoje plany na życie. Myślałam o tym co w moim życiu było „czarną wiewiórką” i czy zachowałam się jak człowiek, czy jak szpak. A Ty jak to widzisz?