Ptaszarze

17. 06. 16
posted by: Urszula Wojnarowska-Curyło

Pamiętasz, jak pisałam o tym, że jesteśmy rodziną ptaszarzy? Lubimy, nieco obserwujemy, zimą dokarmiamy, nawet odróżniamy część ptasich głosów. W zasadzie zaczęło się to wiele lat wstecz, kiedy postanowiłam na Mikołaja kupić, sześcioletniemu wówczas synkowi, jakieś zwierzątko. Rybki odpadały. Myszy ,szczurki, chomiki, świnki morskie i inne gryzonie także. Zostały ptaki- papuga albo kanarek. W sklepie zoologicznym był spory wybór bardzo kolorowych ptaków. Może wybrać żółtego albo błękitnego? A co to tam w kącie za burasek? Taka pierzasta istotka, głównie brunatna, zaledwie kilka żółtych i kilka zielonkawych piórek, a na głowie krzywy przedziałek. Nie był to ładny ptaszek. Pomyślałam wtedy, że jak ja go nie kupię, to z racji na urodę, raczej szans na dom, nie ma. Do tego ten krzywy przedziałek… Całe życie mam problem z przedziałkiem. Mam takie w jego okolicach liźnięcia, które moja fryzjerka nazywa elegancko wicherkami. Niech licho porwie, gdy te moje włosy chce się ułożyć inaczej, niż one sobie życzą. Dobra, biorę ptaka z przedziałkiem. Sprzedawca spytał czy się znam na kanarkach. Wcale się nie znam. Okazało się, że wybrałam kanarka harceńskiego, śpiewaka wśród kanarków najwybitniejszego. Dostał na imię Scypion, bo pierwsze co zrobił (no drugie, bo najpierw narobił mi na rękę, ale od tego imię się nie nadawało),to uszczypnął mnie w palec. Scypion żył w naszej rodzinie i pięknie nam śpiewał przez 8 lat. I odtąd ptaki były z nami blisko. W ogrodzie mają gniazda-  wiosną obserwujemy jak żerują, tyralierą idące, kosy, zimą licytujemy się kto zobaczył szczygła, kto gila, a kto grubodzioba. Ale do czasu zawieszenia budki szpaczej, wszystko co ptaków dotyczyło, było jakby obok. Nasze szpaki, po przygodzie z czarną wiewiórką i po przetrwaniu kwietniowych chłodów wróciły, zniosły jajka i teraz mamy okazję patrzeć jak się zajmują swoim potomstwem. Jest to praca rzeczywiście od rana do nocy. Obserwujemy je bacznie i przysłuchujemy się ich życiu. Pisklaki mają teraz około 8-10 dni, jedzą bardzo dużo, rodzice wciąż dostarczają jakieś robaki, dżdżownice, owady wszelkie czy ślimaki. Ptaszki robią w budce spory rwetes. Żeby je uspokoić jeden z rodziców, taki czarniejszy, powtarza wciąż ten sam trik, naśladuje skrzeczenie sroki. I maluchy cichną natychmiast. Teraz szpaki nie mają czasu ani głowy z nami „gadać”, ale gdy trwały zaloty, to odpowiadały na nasze modulowane zawołania podobną modulacją. Nadto, z pewnością imitowały pianie koguta, trele skowronka, wzmiankowaną powyżej srokę, kucie dzięcioła, łkanie czajki albo pokrzykiwanie mewy. Były też inne trele, ale nie potrafię ich przyporządkować do ptaka.

Tak czy owak, poranne picie kawy na zachodnim tarasie, weszło nam w krew. Mój mąż ma plan, aby zawiesić w ogrodzie jeszcze jedną budkę, ale tym razem z zamontowaną w niej kamerką i obserwować to szpacze życie. Cóż, są pasjonaci podglądania bocianów, możemy i my planować podglądanie szpaków. Niewykluczone, że jakieś odpryski naszego podglądactwa trafią na Loqueris. A Ciebie interesuje ptasie sąsiedztwo, czy tylko przeszkadza, bo np. gołębie srają, wrony kraczą, bocianom wypadają z dziobów jakieś myszy czy zaskrońce, a koguty pieją od świtu?...