Muzeum pajęczyn

17. 09. 01
posted by: Urszula Wojnarowska-Curyło

I znów przyszedł czas odwiedzin w Muzeum Pajęczyn, jak moja córka nazywa przełom lata i jesieni. To poranne spacery z psem zwykle nastrajają mnie refleksyjnie. Patrzę z podziwem na kunszt pajęczy spowity w mgłę. Taki pająk wybiera miejsca na pajęczynę, korzystając z klucza zupełnie niedostępnego dla nieentomologa. Na pajęczynach rosa - rozczulająca nas swą urodą, ulotnością, wdziękiem bliskim kiczowi. Delektujący się tym widokiem romantycy, tęsknią za tym, by lubić to, co lubienia godne, podziwiać - co godne podziwu, uśmiechać się nie dlatego, że wypada. Na przykład ja lubię uśmiechać się do muchomorów, pewno dlatego, że to jedyne grzyby, które na mnie zawsze czekają. No czasem jeszcze takie białe na cienkich nóżkach, co do których nawet ja, odróżniająca świadomie tylko muchomory od pieczarek, wiem, że to trujaki.

Każdy  z nas ma w duszy jasne zakątki i zakątki w półmroku. Tak jak twarzy w zależności od kontekstu, czy opinii, w zależności od otoczenia. (No przyznaj, że tak jest, przecież to w Twojej głowie to przyznanie, a nie na murze Twojego domu).Ważne, by chcieć i potrafić się zatrzymać i nad tym zastanowić. Jak czuję się w swej skórze, czy w roli : wygodnie czy dyskomfortowo, mam możliwości zmiany, czy muszę się przystosować. 

W zasadzie zamierzałam pisać o delektowaniu się życiem, o zwolnieniu tempa jego przeżywania, ale bez paru słów o pośpiechu się nie da. On bez naszej zgody zaczął mieszkać z nami, ogranicza nasze kontakty, pożera czas dla siebie, wkręca w chore doganianie, licytowanie i w… pustkę. Karierę od nowa zrobiło słowo „planowanie”.

Wszystko dobrze, jeśli ujmiemy w planie dziennym czas na życie, bez masek pełnionych ról.

Lubisz być z sobą bez takiej maski? A kogoś - kogokolwiek, bez stanowiska, możliwości, bez ulotnego czaru zajmowanego stołka - lubisz?

Kiedy wkręca mnie taka spirala i coraz częściej słyszę w głowie słowo „muszę”, głośno mówię „chcę”. I dotyczy to prac domowych i prac „pracowych”. Bardzo mi ten stan chcenia ułatwia życie. Cieszę się, gdy na swój użytek odkrywam jakieś ułatwienia, choćby już dawno obecne w polskich wersjach amerykańskich poradników na okoliczność. Takie : muszę mieć, bo inni już dawno mają, byli, widzieli, jest mi głęboko obce.

Mam w tym zakresie zdecydowanie łatwiej, bo w pakiecie startowym na życie odziedziczyłam, po mieczu, całkowity brak zazdrości. Tak już mam, że zazdrość znam z literatury. Serio, serio.

Lubię moje życie, bliskich moich ludzkich ,zwierzęcych i roślinnych. Lubię najpiękniejsze w Europie Środkowej strzyżowskie landschafty. Lubię pieśni pasyjne na chór ,wieczne hity Dire Straits i głos Marka Knopflera. Lubię modlitwy do św. Expedyta i rzeźby Romana Górki. Lubię jeździć na Węgry, bo język ich jest dla mnie jak muzyka, która się przeżywa, a nie musi rozumie.

Lubię jesień, śliwki, klangor odlatujących żurawi i super jesienną zupę cebulową.

I lubię jak nieśpiesznie przesącza się przeze mnie moje życie.