Nie bądź obojętny

20. 02. 02
posted by: Urszula Wojnarowska-Curyło

 Słowa Mariana Turskiego : „Nie bądź obojętny”, odbiły się szerokim echem, zaistniały na wielu paskach, przekazach, ale czy w sercach i duszach? Obawiam się, że w niewielu, na krótko i nietrwale. Spustoszenie, jakie w naszych głowach zrobiła globalizacja, technicyzacja, epatowanie widzów widokami wojen, kataklizmów- ale GDZIEŚ, daleko od nas, sprawiły, że spełzła nasza wrażliwość i zhardziała delikatność. Jesteśmy skłonni zapełnić pojemniki na makulaturę, w celu sfinansowania kopania studni głębinowej gdzieś w Afryce. Ale dlatego, że nie jesteśmy obojętni czy dlatego, że nie ma już skupu makulatury i to jest znakomita okazja dla pozbycia się zdezaktualizowanej prasy, podręczników, reklam?.. Wyślemy sms-a dla uratowania konia wiezionego na rzeź, ale dlatego, że osobiście nas porusza, że ma na imię jak Twoje dziecko czy dlatego, że faktycznie nie zgadzamy się, by po latach pracy skończył jako kabanos? Idziemy z dziećmi karmić ptactwo wodne. Czym? Chlebem. Bo nam został i jest stary. To nic, że wiemy, że grozi to ptakowi wieloma chorobami (anielskie skrzydło), ale i tak pieniądze już na pieczywo wydaliśmy, a na słonecznik, marchewkę, czy karmę specjalistyczną dla ptactwa, trzeba by znów sięgnąć do kieszeni... Nie dokarmiamy ptaków, bo... nie przylatują do nas, a nie przylatują, bo nie wiedzą, że zawsze mogą na coś w naszym ogrodzie liczyć. Kluczem jest słowo: zawsze. „Cokolwiek oswoiliśmy...”- dla kogo te słowa są mottem i sposobem, czy drogą wyborów życiowych? A komu nie mówią nic, bo ich przestrzeganie kosztuje? Pytania, które zadają sobie tylko wrażliwcy, czy może każdy powinien? Ile miejsca w naszych myślach zajmuje „my” i „nasze”, a ile „moje” i „dla mnie”? Dla mnie najważniejszym jest... Moim zdaniem... Ja chcę żeby.. Czy: naszym i dla nas? Nie jest łatwo żyć w czasach solistów, indywidualnych gwiazd, celebrytów na różne skale, a z drugiej strony w czasach powszechnej unifikacji i konieczności przestrzegania procedur i reguł. 

Często spotykam się z pytaniem - jak można mieszkać na prowincji, czyli w miejscu gdzie się „nic nie dzieje” ? Kiedy pada takie zdanie, pytania rodzi mi się dwa: powiedz, nazwij czego ci brakuje? Kiedy ostatnio byłeś na tym brakującym ci do szczęścia wydarzeniu/ koncercie/ wystawie/ spektaklu? Najczęściej rozmówca nie potrafi sprecyzować jakie ma oczekiwania. A na wydarzeniu z kategorii kultury był.. zaraz, kiedy to było? No, kiedyś.

 Minione kilka tygodni tego roku nie były w moim życiu jakieś szczególnie inne niż zazwyczaj. Byłam z bliskimi mi ludźmi : teatrze, na koncertach, w muzeum, w filharmonii i w kinie. Naturalnie cały czas pracując, czytając, sprzątając, prasując, piorąc, czyli wykonując wszelkie normalne dla mnie czynności. Lubię dbać o kondycję mojej wrażliwości. Lubię planować i realizować pomysły. Lubię współpracować. Na moje szczęście spotykam ludzi, którym też się chce podobnie. Często całkowicie za darmo, bez liczenia na poklask, finansowe gratyfikacje, bo nie jest im wszystko jedno. Nie czekamy aż nas ktoś dostrzeże i pogłaszcze po próżności, która występuje u każdego, choć w różnych proporcjach. Czasem natykamy się na złodziei naszych pomysłów, koncepcji. I cóż zrobić? Prawa autorskie, to wciąż ziemia obca dla wielu. A i normy dotyczące uczciwości w tym względzie, nie są powszechnie przestrzegane. Ale póki wiele moich aktywności wykonywanych dla wspólnego dobra, to wciąż kategoria : wolontariat i dobre chęci, mam nadzieję, że KIEDYŚ i TAM, ON nie zakwalifikuje mnie do grona obojętnych.