Witajcie w Ugandzie

19. 12. 23
posted by: Urszula Wojnarowska-Curyło

Dobry los, czy szczęśliwy przypadek sprawił, że w przestrzeniach internetu natknęłam się na blog Kobieta XL- portal o wszelkich obliczach życia. Inspiratorką jego istnienia jest kobieta wielu umiejętności i pasji, Lublinianka, Magdalena Gorostiza. Za zgodą Autorki, wśród naszych Gościnnych występów zamieszczam jej relację z wyjazdu  Ugandy.

Gdyby nie Masika, nigdy pewno nie przyszłoby mi do głowy, by lecieć do tego afrykańskiego kraju. Wśród moich rozlicznych planów podróżniczych Uganda nigdy nie była brana pod uwagę. Na Masikę trafiłam przypadkiem na Facebooku. Ktoś napisał o dzielnej, młodej kobiecie, która założyła sierociniec i sama się nim zajmuje.

 Jako że, Kobieta XL promuje takie postawy, postanowiłam więc zrobić z Masiką wywiad. Rozmawiałyśmy długo przez telefon. Okazało się, że jest pielęgniarką, pół pensji przeznacza na utrzymanie dzieci, szuka zewsząd pomocy, bo ciągle na coś brakuje. Na czesne w szkole, na dowóz dzieci, na jedzenie. Wtedy jeszcze, w listopadzie 2018 roku dzieciaki mieszkały w starym budynku, który Masika dzierżawiła. Ale budowała już nowy obiekt i pilnie potrzebowała na wszystko pieniędzy.

 

Podobne artykuły:
Witajcie w Ugandzie - Ride 4 A Woman, czyli świat kobiet

Witajcie w Ugandzie - Ride 4 A Woman, czyli świat kobiet

 Zastanawiałam się, jak jej pomóc? Zbiórki pieniężne idą opornie, kto zechce wpłacać na dzieciaki w Ugandzie? Wpadłam więc na inny pomysł. Może wysyłać Masice rzeczy, które ona może spieniężyć? Okazało się, że Masika może sprzedać u siebie wszystko. Ubrania, buty, kosmetyki. Nie tylko dziecięce, ale też damskie i męskie.

 Do pierwszej wysyłki zaprzęgnęłam trzy przyjaciółki – Dorotę, Jole i Ewę. Zrobiłyśmy czystki w szafie i paczki powędrowały do Afryki. To był strzał w dziesiątkę. Masika bez problemu sprzedała ubrania. Miała solidny zastrzyk gotówki. Nowy sierociniec rósł w oczach, a dzieciaki musiały przecież jeść, chodzić do szkoły, potrzeby są na okrągło. Ogłosiłam akcję na Facebooku i dziś Masice pomaga już blisko 40 osób. Nie tylko z Lublina, ale z całej Polski!

 Pisałyśmy ze sobą praktycznie codziennie i nagle wpadłam na pomysł, by pojechać do Ugandy. Poznać Masikę, zobaczyć dzieciaki. Okazało się, że przy okazji mogę zobaczyć niesamowity kraj, w którym naprawdę jest co oglądać!

 Ale jak jechać? Samej? Trochę to wyglądało kiepsko. Wyjazd daleki, miło by było mieć jeszcze jakieś towarzystwo. I znowu Facebook zadziałał. Ogłosiłam wyprawę na podróżniczej grupie. Najpierw zgłosiła się Ewa z Warszawy, potem Wanda z Ostrołęki. Wanda dokooptowała resztę grupy. I w taki sposób nasza siódemka wylądowała nocą na lotnisku w Entebbe. Każdy z darami dla sierocińca, zapakowanymi w oddzielne torby. Masika przyjechała nas przywitać i zabrać przywiezione dla niej rzeczy. Choć z Kasese do Entebbe jest niecałe 400 km to droga zajmuje około 8 godzin. A jednak była na lotnisku i padłyśmy sobie wzruszone w objęcia. To był naprawdę fajny moment!

 Po nocy spędzonej z nami nad jeziorem Wiktoria, Masika ruszyła w podroż powrotną. I choć pobyt w sierocińcu mieliśmy zaplanowany już przed samym wyjazdem, ja zacznę relację z Ugandy właśnie od tego miejsca. Bo właśnie tam przeżyliśmy niesamowite chwile!

 Sam sierociniec jest poza miastem, na terenie parku narodowego. Solidna brama, wysokie mury. Wszystko ze względu na bezpieczeństwo.

 

masika

 

 

 

masika

 

 

 

- Niestety, inaczej się nie da – tłumaczy Masika otwierając nam bramę. - Boimy się kradzieży. Mamy tu już sporo rzeczy, w tym solar, który jest dla nas bezcenny.

 

 

 

masika

 

 Za bramą grupa dzieciaków, które witają nas radośnie. Są przywitalne śpiewy, pocałunki, objęcia. Dzieciaki zadbane, wszędzie bardzo czysto. Masika z dumą pokazuje, co już udało się zrobić.

Uwaga – sporo za nasze lubelskie paczki! Ostatnio Sylwek zatargał na pocztę ponad 100 kg darów, część z nich już do Masiki dotarła! I to co wyjechało z naszych szaf, zamieniło się w dziecięce sypialnie, jest sklep, który ma na sierociniec zarabiać!

 

 

 

masika

 

 

 

masika

 

 

 

masika

 

 Kazdy ma swoje łóżko i półkę.

 

 

 

masika

 

Jadalnia

 

 

 

masika

 

Sklep, który ma zarabiać na sierociniec.

 - Pokaż proszę przyjaciołom, co dzięki nim mamy – prosi Masika. - To nie są pieniądze wydawane na darmo.

 W sierocińcu mieszka 25 dzieci, najmłodsze ma 5 lat, najstarsze 15. Masika wysyła je do prywatnej szkoły, bo w tych publicznych, choć są darmowe, poziom jest kiepski. W klasie może być nawet około 200 uczniów! Masika chciałaby kupić jakikolwiek samochód, bo dowóz dzieci generuje kolejne koszty. W sierocińcu zatrudnione są 3 opiekunki, piorą, gotują, opiekują się dziećmi.

 

 

 

masika

 

 masika

 

Będzie obiad dla dzieciaków

 - Jedno dziecko to koszt minimum 50 dolarów miesięcznie – tłumaczy Masika. - Potrzeby są naprawdę ogromne, bez pomocy z zewnątrz w żaden sposób nie dałabym rady. A chciałabym zapewnić dzieciom wykształcenie, bo tylko ono gwarantuje przyszłość.

 

 

 

Po południu żegnamy dzieciaki. Zostawiamy je za wysoką bramą, pełne nadziei, że nie zapomnimy o ich potrzebach. Dla nas to przecież tak niewiele, dla nich możliwość godnego życia.

 Unice ma 13 lat i marzy o studiach medycznych. Wzorowo się uczy i zna świetnie angielski. Czy jednak będzie miała szansę, by swoje marzenie spełnić?

 - Może znajdzie się ktoś, kto zapewni jej wykształcenie – wzdycha Masika. - Modlę się o to codziennie.

 Ale dziś nie czas na troski. Siedzimy z dzieciakami, gadamy, odpowiadamy na ich pytania.

 

Po południu żegnamy dzieciaki. Zostawiamy je za wysoką bramą, pełne nadziei, że nie zapomnimy o ich potrzebach. Dla nas to przecież tak niewiele, dla nich możliwość godnego życia.

 

 

 

 

 

 

 

wanda

 

 Wanda, która na co dzień pracuje z młodzieżą, jako pierwsza organizuje wspólną zabawę. Uczy dzieciaki grać w „starego niedźwiedzia”, którego zamieniamy tu na goryla, Ewa i Beata natychmiast się przyłączają.

 

 

 

masika

 

masika

 

Ewa z Beatą i Wandą w akcji.

 

 

 

patricia

 Dzieciaki śpiewają nam piosenki, których nauczyła je Patricia, Brazylijka mieszkająca w Nowym Jorku. Przyjechała na tygodniowy wolontariat, jest architektką. Będzie robić dla Masiki plan szkoły.

 - Mam już kupiony teren, szkoła zarabiałby na sierociniec – wyjaśnia Masika, - bo inne dzieci płaciłyby czesne.

 Idziemy na wspólny spacer zobaczyć, gdzie będzie szkoła. Masika mówi, że to bardzo blisko. W rzeczywistości to kawał drogi przez okoliczną wioskę i już za kilka minut jesteśmy mokrzy. Kasese leży blisko równika i zawsze jest tu bardzo gorąco.

 

 

 

masika

 

 

 

masika

 Starsze dziewczynki pomagają nosić wodę do picia. Woda do myciia jest w studni w sierocińcu.

 Po południu żegnamy dzieciaki. Zostawiamy je za wysoką bramą, pełne nadziei, że nie zapomnimy o ich potrzebach. Dla nas to przecież tak niewiele, dla nich możliwość godnego życia.

 Magdalena Gorostiza