Dziś chcę zwrócić Państwa uwagę na zjawisko społeczne jakim jest Klub Kibica Wisłoka Strzyżów. Mam na myśli kibiców naszych siatkarzy. Truizmem jest stwierdzenie, że w Strzyżowie wszyscy w jakiejś formie otarli się o siatkówkę, czy o śpiew i muzykowanie. Usłyszałam nawet, że nasze miasto bardziej słynie z siatkówki i śpiewania, niż z tunelu i prac Wojciecha Weissa. Zaskoczyła mnie ta konstatacja. Kto mnie zna wie, że w naszej rodzinie sportem interesują się, bądź są, czy byli aktywni, wszyscy. Tylko nie ja. Nie miałam szczególnego szczęścia do nauczycieli tego przedmiotu. Więc jeśli nawet byłby drzemał we mnie jakiś niewielki, sportowy potencjał, to rzucanie klasie piłki i oddalanie się do kantorka, rzeczonego potencjału nie rozwijało. Nie mniej, jakimś zaskakującym trafem zaangażowałam się (początkowo myślą, potem werbalnie) w zjawisko kibicowania. Taki ze mnie kibic, że nie znałam żadnej zasady, wg której ta gra się toczy. Łącznie z tym do ilu się gra, czy ile może być setów, o tym jaka jest rola libero, nie mówiąc.. I taki profan jak ja, poszedł na pierwszy w życiu mecz siatkówki. Już w progu przeżyłam szok: Co!? Bilety na mecz drużyny drugoligowej w cenie 5 złotych?! Niewiarygodne! Przecież to cena jak za większą drożdżówkę! Potem na trybunach kolejne zdumienie: kibice- tatusiowie „wyposażeni” przez małżonki w dzieci, uważnie, tak kibicują, jak nadzorują bezpieczeństwo swych latorośli. A dzieci, to zerkają na boisko, to się bawią z sobą lub jakąś zabawką i absolutnie nikomu nie przeszkadzają. Rzecz jasna, nie gapią się też w telefony, co jest obecnie wśród dzieciaków zajęciem – niestety- nagminnym. Ale największe zaskoczenie wywołało we mnie niesamowite zaangażowanie chłopaków z klubu kibica. Robili taki sportowy, superprofesjonalny, głośny doping, że porywali wszystkich uczestników. Patrzyłam na nich zauroczona ich zaangażowaniem. Jak to się mówi „wartają tyle, ile ważą”. Prawie nie spotykamy obecnie przykładów takiej gorącej lojalności wobec swojej drużyny i dlatego nie mogę wyjść z podziwu nad taką postawą. Ciekawa jestem czy funkcjonuje jakaś szkółka młodych adeptów siatkówki, jakaś np. Strzyżowska Akademia Siatkarska? Czy są obozy sportowe o takim profilu? Czy nasi siatkarze mają swojego lekarza? Rahabilitanta? Interesuje mnie jaka jest w naszej gminie proporcja dzieci i młodzieży trenujących piłkę nożną w stosunku do trenujących siatkówkę? Ilu nauczycieli/trenerów skupia się na młodzieży, mającej zastąpić naszych siatkarzy grających aktualnie? By liczyć na trwały sukces, trzeba pracować z następcami obecnych zawodników. Pracuje tak ktoś? Widzę ludzi z pasją (czytaj: pro bono), którzy robią zdjęcia, relacje w mediach społecznościowych, piszą komentarze, wdają się w rozmowy na profilach. To super. Super, że jest grono sponsorów, którzy z własnej kieszeni finansują wiele działań siatkarzy. Z pewnością wiele finansów klub pozyskuje ze strony władz naszego miasta. Ale czy to wystarczy?
W czasach, gdy rozpoznawalność stała się walutą, trzeba zdecydowanie wziąć pod uwagę atuty posiadania siatkarzy w II lidze. Nie odbieram dobrego imienia futbolistom strzyżowskim. Ale czym innym w kwestii rangi i prestiżu jest grać mecz z Wysoką czy Różanką, a czym innym z Tychami czy Rybnikiem.